Tyle was tutaj było...

Rozdział I

"Tak się zaczęło"
Dedykacja dla Niny, która nie zaznała miłości

                        
                               Urodziłam się 1982 r. w Ameryce, lecz mieszkam w Australii .  Moi rodzice, przeciętni amerykanie przeprowadzili się tam "w pogoni za naturą". Z nimi przeprowadzili się też moje trojga rodzeństwa, w tym siostra bliźniaczka. Urodą byłyśmy takie same, lecz ja widziałam różnice. Na przykład ja miałam dłuższe palce i leciutko powiększoną lewą dziurkę od nosa. Ale kto by się przyglądał. Byłyśmy bliźniaczkami jednojajowymi, więc wszystko takie same. Te same blond kręcone włosy, ten sam długi piegowaty nos i te same blade, cienkie usta. Nikt nie był ideałem, a zwłaszcza ja. Byłam chuda i strasznie wysoka, lecz … oczywiście nie ja jedna – Britney też. Nie lubiłam jej za to wszystko i lepsze.  Ja byłam cicha, Britney rozpowiadała wszystko co usłyszała. Mnie było wszystko jedno, ona umiała postawić na swoim.  Ja nie wpraszałam się w żadne bójki, jej dwa razy nie trzeba było mówić. Rodzice woleli ją. Widziałam to. Spytałam się o to mojej przyjaciółce, ona tego nie potwierdziła. Zaczęłyśmy się kłócić, aż doszło do wyzwisk i przekleństw.  To była pierwsza i ostatnia kłótnia. Gdy potem wróciłam do domu, rodzice zaczęli krzyczeć, ponieważ sąsiedzi donoszą im, iż używam wulgaryzmów.  Później nie było tak jak dawniej. Wszyscy unikali mnie i mojej siostry, rzucali przerażone spojrzenia, obgadywali.
                                Pewnego razu zostawiłam im list pożegnalny, a właściwie tylko jedno zdanie: "Nie szukajcie mnie.Ukradłam od rodziców trochę gotówki i uciekłam pierwszym lepszym samolotem, do Ameryki, do Los Angeles.  Tam mnie nikt nie szukał, więc byłam niezależna. Wkrótce zauważono mnie jako ktoś i wysłano na casting, gdzie od razu dostałam jakąś rolę w filmie.  Mieszkanie załatwiła mi stylistka, w kolorowym osiedlu. Później dostawałam coraz więcej ofert do udziału w reklamach  i w top model. Przez krótkie dwa lata, zostałam jedną z najpopularniejszych gwiazd. Miałam wtedy szesnaście lat. Życie jak zwykle mijało na szybkich obrotach. W wieku osiemnastym poszłam na studia aktorskie, gdzie przez pięć lat, zdobywałam nowe umiejętności i prawa do wykonywania zawodu. Wkrótce po ukończeniu szkoły, nadszedł błogi spokój. Zaczęłam również zauważać chłopców, których wcześniej nie dostrzegałam. I wtedy zaczęło się…. Wpadłam w szpony miłości Vanzena.  Zaręczyliśmy się, wkrótce potem poślubiliśmy. Jednak trwało to dopóki, Vanzen nie został potrącony przez samochód. Byłam wtedy najnieszczęśliwsza w całym moim życiu. Później pojawił się Kornel.  Pocieszał mnie. Zaręczona i po ślubie doszłam do siebie. Już wszystko miało być okej, już planowaliśmy przyszłość. Niestety.. Miał zawał i umarł. Było takich sytuacji jeszcze pięć, za każdym razem byłam bardziej nieszczęśliwsza. Amer,zginął na budowie. Bortue utopił się. Rascal wyszedł z domu i już nie wrócił, później znaleziono jego ciało w stanie opłakanym. Alfred dostał raka kości, na którego umarł, a Lessa zastrzelili w Afganistanie. Później pojawił się Jaden. Był słodki, rozkoszował mnie swoim uśmiechem, baaardzo poprawił mi nastrój. Wszystko było dobrze. WRESZCIE! Po krótkim czasie poślubiliśmy się, dowiadując iż będziemy rodzicami. Lecz płód umarł, a Jaden odszedł ode mnie i do tej pory nie wrócił.
-To moja historia - załkałam po raz setny, wycierając swoją twarz pełną łez. Opowiadałam to swojej siostrze.
-Moja Lilly!- westchnęła
-Tak się cieszę, że cię znalazłam. - przytuliła mnie. Lilly, to moje imię. - Tak się martwiliśmy! Nie wiesz, ile kłopotów narobiłaś rodzicom. Po twojej ucieczce wszyscy myśleli że na chwilę uciekłaś i że zaraz wrócisz. Jednak mijały tygodnie, miesiące, lata. Rodziców pożerała coraz bardziej tęsknota i smutek. Wkrótce zobaczyliśmy cię w serialach, filmach i plakatach. Byli zdenerwowani, lecz szczęśliwi. Od razu wyruszyli do Ameryki, by cię szukać. I stała się katastrofa. Tuż przed lądowaniem, samolot zahaczył się o drzewa, nie mógł się wybić i z coraz większą szybkością spadał. Wszyscy zginęli...- przerwała odwracając głowę.
-Co???? Rodzice też? Rodzice nie żyją?- powiedziałam cicho szturchając ją.
-Tak....- odpowiedziała jeszcze ciszej. I się rozpłakałyśmy. Było mi niedobrze. Ciało mi zdrętwiało  i upadłam na podłogę wyjąc z rozpaczy.
-T-to wszystko przeze MNIE!- wrzasnęłam z całego gardła. Britney szlochała. Nie odezwała się. To była moja wina, tylko moja.
-Lilly- położyła swoją dłoń na moim ramieniu. Ja natychmiastowo ją zepchnęłam. - Lilly, popatrz na mnie! Proszę cię! Chciałam ci tylko wyjaśnić, powiedzieć co się stało. Losu już nie odmienisz.
-Losu już nie odmienię- wyszeptałam i przytuliłam siostrę najmocniej jak umiałam, po czym umyłam czerwoną od łez twarz.
-Masz rację, życie musi płynąć swoim rytmem, jak... jak rzeka.
-Każdy jest rzeką- powiedziała- prócz nas. My jesteśmy morzem do którego wpływają nowe rzeki, czyli ludzie, troski i kłopoty i jak odpływy i dopływy,wciąż kogoś tracimy i zyskujemy. Ja jestem twoim kołem ratunkowym, i zawsze ci pomogę w najtrudniejszej sytuacji. - Westchnęła i zaśpiewała. - Ja cię nigdy nie zapomnę, chociaż będę o sto mil, ja cię kocham, kochać będę do ostatnich życia chwil.
-Zmieniłaś się- szturchnęłam ją i się zaśmiałam- nie ma co! Wyrosła z ciebie romantyczka.
-Nooo..... hahaha- śmiałyśmy się teraz we dwie.
-A jak tam u ciebie praca?- zmieniłam temat.
-Ukończyłam liceum, studia i jestem prawnikiem.
-WOW! A co u mych braciszków?
-Klęska!
-Mów, że! Co się stało?
-Żarcik i Wąs....
-Kto taki?
-Ich przezwiska! Edziu to Wąs, a Henry to Żarcik-pracują w kabarecie.
-I to ma być klęska???
-Droczyłam się. Wiesz... wiesz Lilly, ja się zaręczyłam.
-Żartujesz?! Mów, mów z kim!
-Z Johnem Austinem.
-Z tym piosenkarzem??? Nie gadaj!
-No mówię...
-A mnie to nie zauważa!
-Jak to? Jesteśmy identyko! 
-To czemu jak był na planie filmu, gapił się na mnie jakby zobaczył ducha?
-Bo ja jestem prawnikiem. Helloł?!
                      John był piosenkarzem, trzy lata starszym od nas. Miał czarne jak smoła włosy, duże, zielono-srebrne oczy, lekko piegowaty, mały nos i blade usta. Był wysoki i opalony. Miałam okazję go poznać na planie filmu "JAŚNIEJSZE OD GWIAZD" gdzie oboje graliśmy główne role. Głos miał miękki i niski. Mówił z angielskim akcentem. Super śpiewał i komponował, zazwyczaj w stylu rocku lub popu.
                      Zrobiłam Caffe Late w moim ekspresie do kawy. Ułożyłam czekoladki na porcelanowym talerzyku, którego dostałam od Vanzena jako prezent ślubny. Kawę i czekoladki zaniosłam do salonu i położyłam je na duży, owalny, dębowy stół. Britney siedziała na zielono-beżowej pufie. Miała na sobie białą sukienkę w czerwone groszki przepasaną czerwoną kokardą. Włosy miała rozpuszczone a grzywka, idealnie była ułożona w bok. Siedziała w lekkim rozkroku i miała zamyśloną,zakochaną minę.
                      Ja miałam na sobie niebieską w brązowe groszki spódniczkę i do tego błękitny z żółtymi cekinami top. Usiadłam na zielono-beżowej sofie i zaczęłam.
- Czemu przyjechałaś? Mnie się wydaję, że tylko dla Johna. Co nie?
- No eej. Bez przesady. Mieszkam od pięciu miesięcy w Kalifornii. John też. Jednak, iż dostał rolę w tym musicalu przyjechał tutaj, do Los Angeles.
-Czekaj!-przerwałam jej, bo nie mogłam zrozumieć jednej sensownej dla mnie informacji- Ty przyjechałaś tu, bo on przyjechał, co nie? A nie ty przyjechałaś bo chciałaś mnie odwiedzić!- Zaczęłam się denerwować, a policzki zrobiły mi się całe czerwone.
-Masz rację. Ale przecież jestem tu. Helloł?! Nie jestem z Johnem tylko z tobą. Nie jestem w Kalifornii, tylko tu, w Los Angeles...
-To prawda.- Cicho przytaknęłam.
-Chcesz wiedzieć coś więcej? Czy raczej masz zamiar złośliwie komentować?!- Britney była oburzona- Słuchaj Lilly, nie wtrącam się w twoje życie, nie jestem zła za wcześniejsze twoje błędy. Każdy je popełnia i próbuje się poprawić...
-Noo... - powiedziałam ze skruchą.
-Tak więc, zapominając o wcześniejszej sytuacji, chciałam powiedzieć, że masz wyborną kawę- siostra podniosła szklankę z napojem i powąchała go.
-Tak sądzisz? Nikt mi tego jeszcze nie powiedział...
-Tak sądzę. Co do niej dodajesz? Imbir, goździki?
-Coś w tym stylu. Daję jeszcze cynamon. Mój ulubiony przepis.
-Na to wygląda.- Przez krótką chwilę siedziałyśmy w milczeniu, kiedy to ja się spytałam.
-Długo tu będziesz? Chodzi o to, ile...
-Jeszcze dwa dni. Potem jadę do domu, bo...
-Bo co?
-Bo będę miała dziecko...
-Co!?- omal nie opuściłam kawy- Twoje?
-Nie, z Domu Dziecka. Staram się o nie od dwóch lat.
-Kto to będzie?
-Walenty Van, pięcioletni złotowłosy chłopiec- wytłumaczyła. Wow! Nie wiedziałam o tym. To nie w jej stylu. Zawsze mówiła mi, że nie chce mieć dzieci. Ale mówiła mi to, gdy miała czternaście lat. Więc... jestem kompletnie zaskoczona.
-Będę mogła go poznać?
-No jasne. Na pewno! Tylko przyjedź. Van z pewnością będzie chciał poznać swoją ciocię.- zaśmiała się. A że jej śmiech jest strasznie zaraźliwy, po chwili śmiałyśmy się we dwie.

2 komentarze:

  1. Kochana,
    Dawno się nie widziałyśmy. Dawno tu nie wchodziłam. Dawno mnie nie było. Dawno już powinnam się odezwać.
    I STRASZNIE ŻAŁUJĘ, ŻE TEGO NIE ZROBIŁAM!!!
    Cudownie, po prostu mnie zachwyciłaś ^^. Proszę, pisz dalej. Twoja na zawsze,
    ZŁOtko xD Ach, jeszcze jedno. Mojego bloga ( ten o EMily i Jasperze) przeniosę na inny adres i dam ci znać. Po prostu... Zapomniałam hasła xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Tobie za miłe słowa, chętnie poczytam sobie Twojego, kiedy się spotkamy, nie mogę się doczekać.... Twoja i wszystkich ArtyMiss

      Usuń